"Nie mam żadnych szczególnych uzdolnień. Cechuje mnie tylko niepohamowana ciekawość. " Albert Einstein









poniedziałek, 8 października 2012

lalki tilda

Witajcie,
jakiś czas temu pisałam, że opiszę Wam krótką, ale treściwą przygodę z lalkami tilda. Uszyłam ich kilka w bardzo krótkim czasie.
Zaczęło się od tego, że chciałam zrobić żart mojej siostrze, która jest pielęgniarką i uszyć jej lalkę - koleżankę po fachu. Kombinowałam i skończyło się na tym, że uszyłam tildę. Nie jest ona idealna, teraz uszyłabym ją i wykończyła troszkę inaczej, ale jak na kompletne początki nie było źle. Największym problemem było wręczenie lalce strzykawki, musiała ją mieć, bo moja siostra ma dar bezbolesnego pobierania krwi :) Udało się i taki jest tego rezultat:




 Kolejne lalki to już kompletne wariactwo. Znajoma mojego męża usłyszała, że popełniłam lalkę i stwierdziła, że zamawia ode mnie dwie, dla dwóch dziewczynek. Broniłam się przed tym, bo co innego zrobić lalkę dla żartów, dla siostry, a co innego usyszyć ją dla małej dziewczynki na zamówienie jej cioci...
Znajoma była nieugięta i co chwila pytała jak się mają lalki, więc rada nie rada zabrałam się za nie. Do nich przyłożyłam się zdecydowanie bardziej, bo nie chciałam kompletnego rozczarowania z jej strony i tego, że ja będę zła na siebie, że dałam za wygraną... A oto wynik mojego zmagania:





Lalki na tyle się spodobały, że została zamówiona trzecia, tym razem dla starszej dziewczynki. Powędrowała do niej taka:




Kolejnym zamówieniem była lalka wykonana dla małej Madzi, córki naszych znajomych. Miała to być również lalka spersonalizowana, ale bez dedykacji. Niestety zdjęcie wyszło mi fatalne, dopiero teraz to zobaczyłam. Lalka jest już jakiś czas zaadoptowana, więc nie mam możliwości zrobić innego.




Lalka została zaadoptowana całym sercem, tak jak tylko to potrafi 1,5 roczna dziewczynka. Ciągnie ją ze sobą wszędzie, do łóżka, do zabawy, do stołu, wszędzie. Takie wieści sprawiają mi ogromną satysfakcję i niezmierną przyjemność.

W tej chwili do dokończenia została mi jeszcze jedna lalka, dla sąsiadki 4 letniej - koleżanki mojego synka. W tym przypadku realizuję konkretne zamówienie - ma być księżniczka - wróżka w różowo-czerwonym ubraniu... Konkretnie, prawda? :)

Ach, zapomniałam jeszcze o jednej lalce - muszę przegrzebać kosz z przytulankami mojego dziecka. Wtedy kiedy robiłam te trzy lalki dla jednej osoby zamawiającej, w moim synku odezwały się niezmierne pokłady zazdrości, poczuł się strasznie pokrzywdzony, więc jego zamówienie musiałam szybko realizować - miał być kucharz z jasnymi włosami. Projekt nie został zrealizowany do końca, bo okazało się, że jednak kucharz nie musi mieć czapki, z akcesoriów kucharskich został mu tylko fartuszek. Zrobię zdjęcie temu kuchcikowi i pokażę Wam jakie kolory ubrań dobierał mój smyk dla tego "lalka".

Kto dotarł do końca posta, gratuluję :) rozpisałam się niesamowicie.

Pozdrawiam Was cieplutko

Anka

4 komentarze: